Zacznijmy Nowe… łącząc świeżość z doświadczeniem!

0
477

Prezes Stowarzyszenia „Kolanie” jest kandydatem na burmistrza naszego miasta w tegorocznych wyborach samorządowych, które odbędą się już za niecałe trzy tygodnie, w niedzielę, 21 października. Kolskiego włodarza mieszkańcy wybiorą z sześciu zarejestrowanych kandydatów, wśród których jest właśnie… Krzysztof Mazurkiewicz.

– To drugie wybory samorządowe, w których ubiega się pan o fotel burmistrza Koła. Co pana do tego skłoniło?

– No cóż, na pierwszym planie jest oczywiście cel, dla którego chciałbym pełnić tę funkcję, ten sam, który przyświecał mi cztery lata temu, a którym jest wola ciężkiej pracy na rzecz lepszej przyszłości dla Koła.

– A co zatem stoi na drugim planie?

– W poprzednich wyborach zabrakło mi trochę głosów, żeby wejść do drugiej tury. A wówczas mogło się wiele wydarzyć. Można więc sobie wyobrazić, że w efekcie nasze miasto już dzisiaj mogło wyglądać inaczej! Lepiej! To musiało wzbudzić niedosyt i ambicje do kolejnego startu.

– I dlatego po tamtych wyborach stworzył pan nową organizację społeczną w Kole, czyli Stowarzyszenie „Kolanie”?

– Właściwie stowarzyszenie stworzyło – albo raczej – powołało się samo. Mnie jedynie poproszono, abym objął kierowanie organizacją. Formalne zaistnienie naszego stowarzyszenia nie było jednak żadnym zaskoczeniem. Z wieloma osobami z naszego zespołu już wcześniej przeprowadziliśmy dużo różnego rodzaju akcji oraz wiele różnych projektów dla miasta. Natomiast start w wyborach w 2014 roku wywołał silną indukcję ogromnej energii w naszej grupie. Energię, którą chcieliśmy spożytkować w pracy dla Koła, której żal było zmarnować.

– Prywatnie jest pan przedsiębiorcą prowadzącym firmę rodzinną. Czy doświadczenia w zarządzaniu biznesem pomogły panu w prowadzeniu organizacji społecznej, a może okazało się to czymś zupełnie odmiennym?

– To na pozór bardzo podobne zagadnienia. Skuteczny szef każdej organizacji musi przeprowadzić właściwe rozpoznanie rynku, jego potrzeb oraz ich segmentację. Musi stworzyć zgrany zespół i wyznaczyć oraz jasno skomunikować cele, najlepiej w oparciu o metodykę SMART. Ogromna praca to motywowanie zespołu w realizacji celów. I na tym etapie różnice są ogromne! Inaczej wygląda motywowanie pracowników, a czymś zupełnie innym jest dopingowanie wolontariuszy.

– Jak słyszę, dzięki pracy w stowarzyszeniu połączył pan doświadczenia zarządcze odmiennych organizacji? Czy takie połączenie może się okazać się przydatne w zarządzaniu miastem?

– Nie mam żadnych wątpliwości. Powiem więcej! Każda osoba, która chce wiązać swoją karierę z pracą w samorządzie powinna, a nawet musiałaby popracować wcześniej w organizacji społecznej. Dzięki temu nabiera się doświadczenia, którego nie uda się zdobyć zarządzając nawet największym przedsiębiorstwem.

– A dlaczego jest to aż tak ważne?

– Prowadzenie działalności gospodarczej siłą rzeczy musi dawać doświadczenie w zarządzaniu, niezbędne – podkreślam to mocno – niezbędne, w efektywnym zarządzaniu miastem. Niemniej jednak staje się zupełnie nieprzydatne, gdy mówimy o poznawaniu swojego miasta, o poznawaniu mieszkańców i ich rzeczywistych problemów i potrzeb. Nie pomoże w badaniu potencjału miasta, w integrowaniu i angażowaniu mieszkańców w jego życie. Przecież nie uda się stworzyć dobrego programu wyborczego w oparciu tylko o to, co nam się wydaje, że miastu jest potrzebne, albo w oparciu o obiecywanie złotych, nierealnych gór.

– Z tego co pan mówi, idealny kandydat na burmistrza to osoba z bogatym doświadczeniem w zarządzaniu i komercyjnym i społecznym?

– To nie ja wymyśliłem tę teorię, ale od zawsze zgadzałem się z nią w 100 procentach. Dzisiaj mogę potwierdzić jej prawdziwość, bo tej teorii zawdzięczam tak wysokie moje przygotowanie do roli burmistrza Koła, dzięki doświadczeniu które nabyłem, dzięki współpracy i rozmowom z moimi współpracownikami i mieszkańcami.

– A co z polityką? Zdaje się, że się pan od niej odżegnuje i zapiera, a przecież wielu mieszkańcom Koła zawsze będzie się pan kojarzył z liberalnymi ideami i poglądami demokratycznymi?

– Tak, to prawda. Tematyka wolności i swobód, tak obywatelskich jak ekonomicznych, zawsze były i będą mi bliskie, i zawsze będę się sprzeciwiał ich ograniczaniu. I nie mam zamiaru się tego wypierać! Musimy jednak mieć świadomość, że na poziomie lokalnym polityka może tylko przeszkadzać. Nie może pomóc i nie pomaga. Powoduje niepotrzebne zależności, zobowiązania i prowadzi do poważnych konfliktów, co przecież doskonale widać w obecnej kampanii. Dlatego w działalności społecznej moje zapatrywania polityczne odsunąłem zupełnie na bok.

– Czy to dlatego nie pan jest twarzą Koalicji Obywatelskiej w mieście?

– Oczywiście! To z tego powodu właśnie zrezygnowałem z ubiegania się o poparcie polityczne podczas tej kampanii. Proszę państwa, przecież nikt chyba nie uwierzy, że takie poparcie uzyskuje się bez zasady wzajemności? A ja, jeśli chciałbym coś komuś zawdzięczać i za coś się odwdzięczać, to tylko mieszkańcom Koła! Poza tym, pracując i kierując Stowarzyszeniem „Kolanie”, dokonałem pewnej ciekawej obserwacji. Otóż, w naszej, Polaków naturze jest prowadzenie sporów. I to wcale nie musi być nic złego, a nawet przeciwnie! Może być energetyzujące i twórcze. Ale niestety, kiedy na tę naszą narodową cechę nakłada się polityka, prowadzi to bardzo często do efektów i działań wręcz destrukcyjnych! Proszę mi wierzyć. W naszym stowarzyszeniu działa wiele osób o często bardzo skrajnych poglądach i odmiennych preferencjach politycznych. Naprawdę, znaleźlibyśmy tysiące powodów, żeby się pokłócić. Ale zamiast się kłócić, spieramy się. Ale spieramy się nie o to, czy się w coś angażować, czy nie. Spieramy się o to, jak się zaangażować. Nazywamy to u nas efektem synergii. Wszyscy wiedzą, że zgoda buduje, a my się przekonaliśmy, że synergia potęguje.

– To co pan mówi, brzmi bardzo ciekawie, ale jak zamierza pan zastosować tę synergię na stanowisku burmistrza Koła?

– To bardzo ważne pytanie, także w kontekście prowadzonej kampanii. Przecież to od niej wszystko się zaczyna. Od tego, jak będziemy tę kampanię prowadzić. Wszyscy startujący w wyborach znamy się wszakże dość dobrze. A po wyborach, niezależnie od ich wyniku, trzeba będzie żyć dalej obok siebie. Jeżeli będziemy prowadzić względem siebie agresywną, negatywną kampanię, to jak to się zakończy? Obrazimy się na siebie i co dalej? Wszyscy startujący w wyborach to osoby, które mają jakiś pomysł na to miasto, to ludzie z potencjałem. Potrzebni temu miastu. Zatem jeżeli po wyborach będziemy potrafili dalej ze sobą współpracować na rzecz naszego miasta, będzie to największą wartością. Przepis na dobrą przyszłość miasta to według mnie konsolidacja wszystkich kolskich środowisk,
a szczególnie organizacji społecznych.

– Naprawdę nie ma pan zastrzeżeń do żadnego ze swoich kontrkandydatów? A co z byłym burmistrzem, który usłyszał już tak wiele negatywnych komentarzy na swój temat?

– Tu nie o to chodzi, czy mam zastrzeżenia, czy nie. Jestem zwolennikiem konstruktywnej krytyki, nie krytykanctwa. Z krytykanctwem spotykałem się przez wszystkie ostatnie lata, podczas realizacji wszystkich naszych projektów. Przyznam, że to przykre, kiedy robi się coś fajnego dla nas, dla naszego miasta, a spotyka się z falą negatywnych reakcji ze strony kogoś, kto nigdy nic dla miasta nie zrobił. Ja w ten sposób nie chcę postępować. Nie uważam, że miasto tonie i potrzebuje koła ratunkowego. Nie przesadzajmy, że jest aż tak źle! To prawda, mam wiele zastrzeżeń do sposobu zarządzania miastem i działań obecnego burmistrza. Zdaję sobie też sprawę z tego, że wiele z tych działań spowodowane było zapewne upolitycznieniem tego stanowiska. Tak, jak mówiłem wcześniej, polityka bardzo przeszkadza w byciu dobrym gospodarzem miasta. Kiedy popatrzymy na wszystkie dobrze zarządzane i rozwijające się miejscowości w Polsce, to przekonamy się, że większość ich włodarzy to osoby nieuwikłane w żadne zależności polityczne. Obecny burmistrz miał też przecież świetne pomysły, co do których brakło tylko albo woli, albo możliwości
ich realizacji. Te pomysły także chcę podjąć podczas mojej kadencji, ale z determinacją
i konsekwencją, z których jestem znany, zrealizować je.

– A może pan podać przykład takiego pomysłu, czy to tylko taka uprzejmość wobec ustępującego włodarza miasta?

Absolutnie! Świetnym przykładem może tu być powołana na początku kadencji Społeczna Rada Kultury. Uważam, że to był strzał w dziesiątkę, bo nasze miasto bardzo potrzebuje takiego organu. Byłem pod ogromnym wrażeniem osób, które działając społecznie zaangażowały się w prace tej rady. Wiem, bo mieliśmy w niej też swojego przedstawiciela. Ludzie ci wykonali kawał dobrej roboty. Niestety, ich praca została zmarnowana, zaprzepaszczona! Kiedy zostanę burmistrzem, zamierzam reaktywować tę radę i nadać jej o wiele większą rangę, i o wiele większe uprawnienia!

– Kontynuując jeszcze temat byłego już burmistrza i jego sposobu zarządzania. Jak się pan odniesie do tematu zatrudnienia w Urzędzie Miasta? Słychać głosy, że pracuje tam wciąż zbyt dużo osób, że trzeba byłoby przeprowadzić redukcję?

– Przestrzegałbym przed wiarą w tego typu obietnice, jak zwalnianie pracowników urzędów. Trzeba przyznać, że są one bardzo nośne medialnie i, jako bardzo populistyczne, świetnie się sprzedają. Radziłbym jednak spojrzeć na ten problem głębiej. I nie chodzi mi nawet o to,
że ci pracownicy także mają rodziny na utrzymaniu, i że tak, jak każdy z nas, boją się utraty pracy. Bardziej chodzi mi o potencjalne koszty takiego działania. Przecież każda osoba zatrudniona w Kole płaci tu podatki, z którego czerpie miasto, robi tu zakupy, dając pracę i dochody innym mieszkańcom. Najważniejszym jednak dla mnie jest konstruktywne, a nie destrukcyjne, wykorzystanie potencjału pracowników magistratu.

– Co ma pan na myśli?

– To proste! Jeżeli niewykorzystany potencjał zawodowy odpowiednio się zagospodaruje, to musi to przynieść tylko korzyści. Działa to wtedy, kiedy patrzymy na pracowników nie jak na źródło kosztów, ale jak na rokujące inwestycje. Jeśli powołamy, tak jak to przewiduję w moim programie wyborczym, komórkę, która zajmować się będzie wsparciem dla nowo powstających firm, jeśli zintegruje ona także środowiska społeczne i będzie je wspierać w pozyskiwaniu dodatkowych źródeł dochodów, to zyskamy na tym wszyscy. Nie bez znaczenia jest też temat środowiska pracy oraz poczucia jej stabilności. Jak pokazują przeprowadzone badania, pracownicy każdej firmy, jeżeli mają poczucie stabilności zatrudnienia i pozytywną atmosferę, potrafią być wydajniejsi w pracy nawet o 80 %! To samo dotyczy pracowników administracji państwowej czy samorządowej.

– Trzeba przyznać obiektywnie, że kierowane przez pana stowarzyszenie jest widoczne w mieście. Słychać o podejmowanych przez was akcjach i działaniach. Projekty, których się podejmujecie, faktycznie realizujecie w przyjętych terminach. Wielokrotnie były one relacjonowane także przez media ogólnopolskie. Jaki jest pana przepis na taki sukces i taką skuteczność działania?

– Oprócz tego, co mówiłem wcześniej, potrzebne są jeszcze trzy składniki: zespół, zespół i zespół. Nawet niezwykle zgrana grupa nie osiągnie wiele, jeżeli nie będzie miała charyzmatycznego lidera. Ale nawet najbardziej charyzmatyczny lider nie osiągnie nic, jeżeli nie będzie działał w ramach mocnego, zróżnicowanego zespołu. Nam udało się taki zespół powołać, zespół – powiedziałbym – ekspercki. Mamy w naszej drużynie Artura Piechalaka, znakomitego specjalistę od PR i publicity, mamy doktora Ryszarda Karolaka, wspaniałego znawcę tematu służby zdrowia i zarządzania nią. Mamy Jarka Świdra, Krzysztofa Ziółkowskiego, Janusza Miłowskiego i Izę Michalak, którzy doskonale znają problematykę kolskiej edukacji na wielu jej płaszczyznach, tak zarządczych, jak i wykonawczych. Mamy ekspertów w zakresie problematyki senioralnej w Kole, jak Barbara Szczepaniak, oraz oczekiwań i możliwości najmłodszego w grupie dorosłych pokolenia, jak Kamil Skupin. Mógłbym tu jeszcze wymienić kilkadziesiąt osób, jak np. niezwykle potrzebny w każdej organizacji społecznej informatyk, Grzegorz Michalak, które angażują się w działania naszego zespołu, ale wniosek płynie jeden. To siła zespołu stanowi o sukcesach, które zespół osiąga.

– Trzeba przyznać, że ten opis waszego zespołu brzmi imponująco. Ale czy nie obawia się pan, że to wszystko, o czym pan mówi, ma także drugą stronę? Jest pan teraz już jedynym kandydatem, który startował w poprzednich wyborach, natomiast wszyscy pozostali kładą ogromny nacisk na własną świeżość, nowość i innowacyjność?

– Chciałbym zauważyć, że ową świeżość można oceniać z różnych perspektyw. Wszyscy startujący w wyborach na burmistrza jesteśmy praktycznie rówieśnikami. Dla mnie natomiast start w poprzednich wyborach był ogromnie pouczającym doświadczeniem. Liczba głosów mieszkańców, których mi zabrakło, zmotywowała mnie do tego, aby ciężką pracą zapracować na ich zaufanie. Dzisiaj wierzę, że to osiągnąłem. Ponadto nasze miasto wzbogaciło się o fajne obiekty. Byliśmy jako mieszkańcy stawiani za pozytywny przykład w TVP, a ja udowodniłem, że dotrzymuję danego słowa. To doświadczenie, które trudno deprecjonować. Poza tym dobrze, jeśli w zespole chirurgów są świeże, młode osoby. Ale najlepiej, gdy przewodzi im najbardziej doświadczony profesor. Dlatego w naszym zespole i naszym programie położyliśmy duży nacisk na budowę pomostu pomiędzy świeżością a doświadczeniem. Mamy w naszej grupie kandydatów na radnych reprezentantów kolskich seniorów, ale mamy także najmłodszych kandydatów w historii naszego miasta. Na zadane pytanie, co jest lepsze, świeżość czy doświadczenie odpowiadam: najlepsze jest połączenie jednego z drugim… I mam nadzieję, że to połączenie znajdzie uznanie mieszkańców Koła. Pozdrawiam wszystkich gorąco. Spotkajmy się przy urnach wyborczych 21 października!

Materiał sfinansowany ze środków KW Stowarzyszenie Kolanie