Nowy wójt gminy Koło, Mariusz Rybczyński… jest nieśmiały

0
1366
Jest wrażliwy, łatwo się wzrusza, a kampania wyborcza uświadomiła mu, że powinien zachować ostrożność i nie może być nazbyt ufny. Denerwuje się, gdy coś mu nie wychodzi i chciałby to dopracować. Najbardziej obawia się odpowiedzialności, a jednocześnie bardzo chciałby sprostać oczekiwaniom. Otwarcie przyznaje się do własnych wad, z których części doskonale zdaje sobie sprawę. Za swoje największe minusy uważa nieśmiałość i… bałaganiarstwo. Często nie wie, gdzie położył narzędzia. Ma też tendencje do chowania rzeczy w dziwnych miejscach. Ale posiada też zalety. Za największą uważa umiejętność zjednywania sobie ludzi. Jednym słowem, zyskuje przy bliższym poznaniu. Umie robić meble z drewna. Wykonuje je sam i wiele z nich znajduje się w rodzinnym domu. Teraz brakuje mu na to czasu, ale do niedawna poświęcał temu zajęciu sporo uwagi.
Taki jest Mariusz Rybczyński, nowo wybrany wójt gminy Koło. Ma 45 lat. Jest żonaty. Ma dwóch synów w wieku 19 i 15 lat. Z wykształcenia jest inżynierem rolnikiem, absolwentem Akademii Rolniczej w Poznaniu. U progu nowej kadencji rozmawiała z nim Anna Kułakowska.
– Na początek gratulacje z wyniku i zaprzysiężenia na wójta. Spodziewał się Pan zwycięstwa? – Miałem taką nadzieję. Kontrkandydat był silny, a to najlepiej pokazuje wynik wyborów. Różnica 25 głosów to tylko 25 lub aż 25. Zależy jak na to spojrzeć. Tak czy inaczej, czuję satysfakcję z wyniku, bo 1.367 wyborców, którzy mi zaufali, to dobry rezultat.
– Wiąże się z dużą odpowiedzialnością…
– Ogromną. Nie chciałbym, by to zabrzmiało, że gmina jest podzielona, bo myślę, że tak nie jest, ale wynik pokazuje, że przede mną duża praca, by przekonać do siebie tę drugą połowę.
– A nie jest pan zaskoczony, że ktoś niezwiązany z samorządem mógł zagrozić Panu, doświadczonemu samorządowcowi?
– Byłem zaniepokojony w wieczór wyborczy, gdy spływały wyniki. Przychodziło mi bowiem na myśl, że społeczeństwo może chcieć zdecydowanej zmiany i nowej twarzy. Część na pewno stawiała na moje doświadczenie, ale część oczekiwała spektakularnych zmian. Wiem, że propozycje programowe mojego kontrkandydata były odważne, ale w mojej ocenie – z racji pracy w samorządzie – nie zawsze możliwe do zrealizowania. Ale to tylko moje zdanie. Ja starałem się być wyważony w tym, co proponuję, biorąc pod uwagę realia. Nie chciałem bowiem obiecywać tego, czego nie będę mógł spełnić. I być może na tym polu czasami przegrywałem.
– Zatem jaka to będzie kadencja? Kontynuacji działań poprzednika, ewolucji czy rewolucji?
Na pewno nie rewolucji, bo nie jestem jej zwolennikiem, tym bardziej że cztery lata pokazały, że praca w samorządzie jest obarczona wielkimi ograniczeniami. Będzie to w dużym stopniu kadencja kontynuacji, choć zdarzało się, że jako wicewójt miałem inne poglądy i spojrzenie na pewne kwestie niż mój szef. Ale nie kwestionowałem jego decyzji, niemniej wyrażałem swoje zdanie i obserwowałem poczynania. Doświadczenia te teraz będę chciał wykorzystać.
– Jakie są zatem priorytety na najbliższe 5 lat?
To drogi. W tym zakresie widzę duże potrzeby. Po drugie oświata, czyli utrzymanie sieci szkół i dorobku w zakresie kadry i budynków.
A łączenie gmin miejskiej z wiejską? W poprzednich kadencjach padała już nieraz taka propozycja…
– Radni poprzedniej kadencji jednoznacznie wypowiedzieli się na ten temat. Dla gminy wiejskiej to nie byłoby dobre rozwiązanie. Łączenie nie byłoby korzystne dla mniejszych miejscowości. One w sensie dochodowym straciłyby najwięcej.
Ale zapewne jakieś zmiany będę? Czego mogą spodziewać się pracownicy urzędu? Szykuje Pan reorganizację?
– Pracownicy już mnie znają i zapowiedziałem im, że będę w innej roli. I o ile wcześniej mogłem przymknąć oko na pewne kwestie, teraz tak nie będzie. To nie są jednak wielkie rzeczy. Bardziej chodzi o to, że chciałbym stworzyć takie warunki, żeby chciało się im jeszcze lepiej pracować.
A wicewójt? Czyli pojawi się w urzędzie?
– Nie przewiduję powołania swojego zastępcy, aczkolwiek będę potrzebował pracownika, który zajmie się szukaniem projektów w celu pozyskiwania środków i obsługą zamówień publicznych.
Wicewójt i wójt… Stanowiska na pierwszy rzut oka podobne, ale chyba nie do końca. Odnalazł się Pan już w nowej roli?
– Powoli orientuje się w nowych obowiązkach. Nie chcę, by zabrzmiało to tak, że pewne rzeczy mnie zaskoczyły, ale nadal coś nowego poznaję. O ile dotychczas miałem pewien zakres spraw, teraz muszę poznać je wszystkie. A niektóre – jak choćby oświatę – poznaję od początku, bo nią, jako wicewójt, się nie zajmowałem i tego nie kryję. I w tej kwestii sporo mam do nadrobienia.
Aby pokierować samorządem potrzebuje Pan współpracy z radnymi…
– Mam na nią dużą nadzieję, wręcz pewność, że ona będzie. W radzie mam 5 osób z mojego komitetu. Z wieloma radnymi już rozmawiałem. Myślę, że przewodniczący, pan Władysław Włodarczyk, też gwarantuje konstruktywną współpracę. Zawsze merytoryczny, otwarty na dobre pomysły. To bardzo dobry wybór rady, który daje szansę na owocną współpracę z myślą o mieszkańcach naszej gminy.
I dziękując za rozmowę, takiej dobrej, owocnej współpracy na najbliższe 5 lat życzę.