Marek Krajewski autor bestsellerowych powieści kryminalnych o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim spotkał się z miłośnikami swojej twórczości w kolskim ratuszu, na zaproszenie Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kole.
Pisarstwo Marka Krajewskiego jest uwielbiane nie tylko przez czytelników. Pisarz został laureatem m.in. Paszportu „Polityki”, Nagrody Prezydenta Wrocławia, Nagrody Wielkiego Kalibru. Otrzymał tytuł Ambasadora Wrocławia. Krajewski jest także współautorem książek. Wespół z Mariuszem Czubajem, napisał dwa współczesne kryminały „Aleję samobójców” i „Róże cmentarne”. Należą one do serii, w której głównym bohaterem jest policjant z Gdańska, nadkomisarz Jarosław Pater, typ niepokorny, miłośnik jazzu i piłki nożnej, purysta językowy.
Kolscy czytelnicy, podczas spotkania z pisarzem, dowiedzieli się m.in. o tym, że marzył, aby zostać matematykiem. Dziś trudno w to uwierzyć, ale nauczyciel przedmiotu uważał, że ma zbyt małą wyobraźnię. Przyszły pisarz rozpoczął więc studiowanie filologii klasycznej. Obronił doktorat i przez kilkanaście lat wykładał gramatykę łacińską na Uniwersytecie Wrocławskim. Aby przyciągnąć uwagę studentów używał swojego talentu oratorskiego, który oczarował także naszych czytelników. Niewielki epizod w życiu pisarza związany jest z bibliotekarstwem. Marek Krajewski pracował w Bibliotece Ossolineum. Katalogował tam książki łacińskie, greckie i hebrajskie. Gość przyznał, że pisarstwo traktuje jak zawód. Jest niezwykle zdyscyplinowany. Pisze 5 godzin dziennie. Zdradził, że w najbliższych 5 latach wyda 10 tytułów. Pisarz niemalże z benedyktyńską dokładnością oraz z podziwu godną erudycją oddaje tło historyczno-obyczajowe danej epoki. Przyznał, że wielką wagę przywiązuje do drobiazgów. Wszystkie elementy opisu są dla niego niezwykle istotne, zarówno topografia, architektura, obyczajowość, jak i kulinaria. Dokładnie i według realiów epoki opisuje, jakie bohaterowie piją piwo, w jaki sposób parzą kawę czy jakiej marki palą papierosy. Informacji szuka w archiwach, przedwojennej prasie i książkach telefonicznych. Konsultuje się z ekspertami.
Akcję swoich powieści osadza w miastach, które kocha. We Wrocławiu zna każdą uliczkę, każdy kamień. To jego miasto. Lwów pokochał dzięki opowieściom wuja. Stamtąd pochodzi jego matka. Kalendarz dzieli na dwa okresy. W pierwszej połowie roku pisze książkę, a jesienią wyrusza na spotkania z czytelnikami.
Pisarz opowiadało także o swoich bohaterach: Eberhardzie Mocku, pewnym siebie, brutalnym, mocnym facecie, który często nadużywa władzy i mocnych trunków. Dla tej postaci wybrał, jako znawca gramatyki łacińskiej, mocne, krótkie nazwisko (w którym akcent pada na ostatnią spółgłoskę) i harmonizujące z nim ciekawe imię. Edward Popielski otrzymał imię ojca pisarza (w ten sposób chciał go uhonorować) oraz nazwisko od ulubionego popielatego koloru. W wyborze nazwisk dla bohaterów drugoplanowych posiłkuje się przedwojennymi książkami telefonicznymi Wrocławia i Lwowa.
Po spotkaniu pisarz zapraszał widzów do stolika. Czytelnik, siedząc obok pisarza, mógł jeszcze podyskutować i zamienić kilka zdań o nurtujących go zagadnieniach. To spotkanie na długo zapadnie w pamięci nie tylko czytelników, ale i organizatorów.
źródło i zdjęcia: PiMBP w Kole