Spotkanie w Urzędzie Miasta i Gminy Kłodawa
Z udziałem starosty kolskiego Wieńczysława Oblizajka, naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego, Jacka Nowaczyka, burmistrza Kłodawy Doroty Galus, członków zarządu oraz związków zawodowych Kopalni Soli „Kłodawa” SA, radnych powiatowych oraz kłodawskich, przedstawicieli Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kole i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu, w sali konferencyjnej Urzędu Miasta i Gminy Kłodawa, odbyło się spotkanie dotyczące bieżącego stanu związanego z składowiskiem odpadów na ulicy Solnej. O tym bardzo trudnym dla kłodawskiego samorządu problemie mowa jest już od kilku miesięcy. Pisaliśmy o nim 2 lipca w materiale pt. „Skierowali protest do starosty. Czy Kłodawa poradzi sobie z problemem składowiska odpadów?”
Co się dzieje w sprawie? Jakie są najnowsze informacje?
Spotkanie otworzył wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Kłodawie, Jacek Zieliński, po czym oddał głos pełniącej obowiązki burmistrza, Dorocie Galus, która zapoznała zebranych z aktualnym stanem rzeczy oraz podjętymi przez gminę działaniami oraz toczącymi się postępowaniami. – Ostatnio, jak się spotykaliśmy, otrzymaliście państwo informację, że firma, która składuje odpady na ulicy Solnej, odwołała się od naszej decyzji w zakresie usunięcia odpadów do dnia 2 września. Od tego czasu z naszej strony zostało skierowane do firmy upomnienie w sprawie usunięcia odpadów z pouczeniem, że w razie nieusunięcia ich zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne przewidziane dla egzekucji obowiązków o charakterze niepieniężnym. Również toczy się postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Kole i wiele dokumentów od nas zostało do prokuratury wysłanych. 28 września otrzymaliśmy decyzję z Samorządowego Kolegium Odwoławczego, że SKO utrzymało w mocy naszą decyzję o usunięciu tych odpadów do 2 września. W tej chwili firma ma 30 dni na odwołanie się od tej decyzji, jeżeli z tego skorzysta. Podejrzewam, że skorzysta, chociażby dlatego, by przesunąć termin. Ma prawo odwołania się do sądu od decyzji wydanej przez SKO, utrzymującej naszą decyzję w mocy. Taka decyzja, również z dokumentami, została przesłana do prokuratury. Było też pismo skierowane do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, informujące odnośnie postępowania w prokuraturze – poinformowała Dorota Galus, zaznaczając, że nie podaje szczegółów pisma z prokuratury, ponieważ postępowanie trwa, a informacje zostaną podane, gdy zapadną ostateczne decyzje.
Podane wiadomości uzupełnił radca prawny, Jacek Kubiak. – Tak, jak powiedziała pani burmistrz, decyzja o usunięciu odpadów została utrzymana w mocy. Stała się ostateczna. Firma ma 30 dni na złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. I teraz mamy do wyboru dwa rozwiązania. Albo czekać na ostateczne rozstrzygnięcie sądu, albo działać. Ponieważ sytuacja jest taka, jaka jest, i czekać nie możemy, podjęliśmy decyzję o wszczęciu procedury administracyjnej, jeśli chodzi o egzekucję. Został przygotowany tytuł wykonawczy i skierowany do firmy, jako zobowiązanej do usunięcia odpadów. Po powrocie tego tytułu do nas rozpocznie się już postępowanie egzekucyjne. Jeżeli sąd administracyjny, w razie skargi, wstrzyma to postępowanie, to wstrzyma to sąd, ale nikt nie zarzuci nam zaniechania w temacie, że niepotrzebnie czekaliśmy z decyzjami. Postępowanie administracyjne egzekucyjne będzie polegało na tym, że zostaną wszczęte pewne czynności egzekucyjne, które dopuszcza ustawa. Po pierwsze, będziemy mogli nakładać kary pieniężne w celu przymuszenia, po drugie – prowadzić egzekucje z majątku, i po trzecie – pozwoli to nam na wszczęcie procedury wykonania zastępczego, czyli zlecenia wywozu tych odpadów na koszt firmy. Wykonanie zastępcze musi być rozsądnie przeprowadzone, by bezpośrednio nie obciążyć budżetu gminy – poinformował prawnik.
Kiedy możemy spodziewać się pierwszych czynności?
Na pewno nie w ciągu najbliższych tygodni, bo trochę czasu na to wszystko będzie potrzebne, niemniej ze strony administracyjnej chcemy zrobić wszystko, by nikt nie zarzucił burmistrzowi zaniechania – dodał radca prawny.
Nadal nie brakuje obaw odnośnie składowanych odpadów
Po przekazaniu tych informacji doszło do ożywionej dyskusji. Radni oraz pracownicy kopalni wymieniali się swoimi obawami odnośnie zagrożeń, jakie odpady mogą wywoływać. Zwracali uwagę na plagę gryzoni oraz skażenie powietrza w kopalni. Mowa była także o tym, że obszar górniczy powinien być chroniony, tymczasem ogromny niepokój wzbudza brak zabezpieczenia terenu oraz to, że śmieci leżą bezpośrednio na ziemi, co może prowadzić do skażenia terenu i przenikania toksyn do wód gruntowych. Wiele mówiono o tym, jakiego rodzaju odpady znajdują się na sąsiadującym z kopalnią terenie. – Cały czas zadawaliśmy sobie pytanie, czy ktokolwiek i kiedykolwiek był w stanie sprawdzić, jakiego pochodzenia są te materiały? Nikt do tej pory nie potrafił odpowiedzieć. I to jest najbardziej niebezpieczna sprawa związana z przyszłością kopalni. Mamy przecież perspektywę funkcjonowania. Nasza strategia zakłada starania o koncesję na 15 do 35 lat – mówił członek zarządu solnicy, Marek Skrzypczak.
W związku z działalnością kopalni wskazywano, że zasadne byłoby prowadzenie czynności w celu dokonania zmiany planu zagospodarowania przestrzennego tak, by w przyszłości wyeliminować zagrożenia podobne do występującego obecnie. Zwrócił na to uwagę starosta Wieńczysław Oblizajek, sugerując podjęcie takich właśnie działań. Dowód, że jest to możliwe, podał naczelnik Jacek Nowaczyk, powołując się na czynności kościeleckiego samorządu, który na gruntach prywatnych zmienił plan zagospodarowania przestrzennego, zakazując na wskazanym terenie tworzenia składowiska odpadów, instalacji do recyklingu i unieszkodliwiania oraz magazynowania odpadów i ich zbierania.
Wiele zgłaszanych zastrzeżeń dotyczyło działań podejmowanych przez WIOŚ. Chodziło przede wszystkim o to, czy są konkretne informacje o tym, jakiego rodzaju odpady znajdują się na Solnej. W tej mierze bardzo aktywni byli radna Jadwiga Tyksińska oraz przedstawiciel kopalni, Grzegorz Pietrzak. Na ich pytania i uwagi odpowiadał kierownik Działu Inspekcji WIOŚ w Poznaniu Delegatura Konin, Mateusz Kolibabka, który poinformował, że w zakresie swoich kompetencji i możliwości Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zrobił wszystko, co było możliwe. Podczas ostatnich oględzin, które miały miejsce pod koniec lipca, obecny był inspektor WIOŚ-u, przedstawiciele stacji sanitarno-epidemiologicznej oraz policji. – Stwierdzono odpady z tworzyw sztucznych. Ostatnio natomiast od prokuratury i gminy dostaliśmy informację, że na przedmiotowym terenie znajdują się odpady niebezpieczne i medyczne, ale nie została ona potwierdzona żadnymi dokumentami z gminy ani prokuratury. Podczas wcześniejszych kontroli takich odpadów nie stwierdzono. Jeżeli prokurator zawnioskuje, to w ramach naszych kompetencji przeprowadzimy kontrolę. – wyjaśnił Mateusz Kolibabka, a naciskany w dalszym ciągu o informacje na temat możliwości kolejnych inspekcji dodał, że WIOŚ już kontrole przeprowadził. – Stwierdziliśmy, że po 30 czerwca żadne odpady nie były dowożone, a gmina potwierdza, że nic nie zostało przywiezione – mówił. Podkreślił przy tym, że WIOŚ jest instytucją kontrolną i nie ma kompetencji do zabezpieczania terenu z odpadami. – W związku z magazynowaniem odpadów w miejscu na ten cel nieprzeznaczonym i niepodjęciem działań przez posiadacza odpadów w celu ich usunięcia, obowiązkiem gminy jest nakazanie, w drodze decyzji, usunięcie tych odpadów, co powinno nastąpić jak najszybciej. Wiadomo jednak, że procedury trwają, a żeby działania były skuteczne, należy je prowadzić zgodnie z obowiązującymi przepisami, w tym wynikającymi z kodeksu postępowania administracyjnego.
Potwierdziła to burmistrz Galus, dodając, że faktycznie 23 sierpnia przeprowadzona została wizja w terenie. – Mamy informacje, że na placu magazynowym znajdują się tylko i wyłącznie tworzywa sztuczne i guma. Są zabezpieczone. Taka jest decyzja WIOŚ-u. Przy okazji przekazała, że teren, na którym składowane są odpady, jest prywatny. Samorządowcy nie mają prawa wejść na obszar prywatny. Gmina nie ma też uprawnionych ludzi, którzy mogliby zabezpieczyć odpady. W toku dyskusji radca prawny wyjaśnił też, że obowiązek zabezpieczenia terenu ma użytkownik, w drugiej kolejności – właściciel.
O działania zapytana została również zastępca dyrektora PSSE w Kole, Ewa Woźniak, która poinformowała, że do stacji w Kole nie wpłynęło żadne zgłoszenie od mieszkańców sygnalizujące zagrożenie. Nikt problemu nie zgłaszał, nie wpłynęła też żadna skarga.
Narada w urzędzie zakończyła się deklaracją, że raz w miesiącu odbywać się będą spotkania, by samorządowcy mogli przekazywać najnowsze ustalenia i informować o wydarzeniach w sprawie.