Czego możemy się spodziewać, czyli jak za 5 lat Krzysztof Witkowski widzi Koło…

0
1591

Opadły emocje związane z wyborami samorządowymi. 23 listopada nowo wybrany włodarz Koła przejmie stery, ale nie spodziewał się, że do tego dojdzie. Drugie miejsce w I turze wyborów z dużą przewagą Artura Szafrańskiego nie zwiastowało bowiem sukcesu w kolejnym starciu. – W żadnym momencie kampanii nie byłem pewien zwycięstwa, tym bardziej, że mój kontrkandydat jest osobą znaną i szanowaną w społeczeństwie i samorządzie. Wyniki wyborów przewidzieć trudno, i nie byłem w stanie tego ocenić. Po prostu, czekałem, co będzie – powiedział Krzysztof Witkowski, którego na ostatniej prostej w wyścigu do ratusza bardzo zdecydowanie poparł Robert Gajda, co zwiększało szanse na powodzenie. – Cieszę się z poparcia Koalicji Obywatelskiej w II turze wyborów, ale trudno mi też stwierdzić, na ile – bo to przecież niemożliwe do sprawdzenia – ten apel przeliczył się na głosy. Na pewno jednak w dużej mierze przyczynił się do mojego zwycięstwa. Druga kwestia to silna polaryzacja sceny politycznej. Z jednej strony stanął bowiem kandydat Prawa i Sprawiedliwości, a z drugiej ja ze skrajnej opcji, czyli Sojuszu Lewicy Demokratycznej Lewicy Razem. Niewątpliwie to ustawiło wyborców po dwóch stronach. Mam też świadomość, że trudno stwierdzić, na ile to były głosy na mnie, a na ile przeciwko PiS-owi.

Tegoroczny wynik II tury to powtórka sprzed 4 lat. Wówczas z pierwszego starcia zwycięsko wyszedł Mieczysław Drożdżewski, by ostatecznie przegrać ze Stanisławem Maciaszkiem. – Jeden ze sławnych polityków powiedział: „Obyś nie wygrał w I turze”, i coś w tym jest. Druga tura to inna walka. Tylko dwóch kandydatów i kwestią jest, jak zagłosuje ta część, która poparła pozostałych. Szczęśliwie, szala przeważyła na moją stronę, choć muszę przyznać, że Arturowi doszło sporo, bo ponad 500 głosów. To stanowi o jego sile.

Wieczór wyborczy był zatem bardzo emocjonujący. – Spotkaliśmy się w grupie polityków i sympatyków SLD i oczekiwaliśmy na wyniki. Notowaliśmy poszczególne liczby, które spływały z komisji. Na początek były dane z obwodów zamkniętych i w nich przegrywałem. W ogóle pierwsze były dla mnie niekorzystne, ale kolejne sprawiły, że zaczęło się robić optymistycznie, tym bardziej, że różnice były duże, rzędu 15 do 20 procent. Radość przyszła już w momencie, gdy brakowało danych z kilku obwodów, ale liczby wskazywały, że wygram, a Artur Szafrański na Facebooku pogratulował mi zwycięstwa – kontynuuje Krzysztof Witkowski, który pierwsze co poczuł to radość. – … z tego, że przekonałem do siebie i mojego programu mieszkańców Koła. Co najważniejsze, przekonałem do mojej autentyczności, bo w tej kampanii istotne było nikogo nie udawać. Jeśli należę do SLD, to się do tego przyznaję. Nie udawałem kogoś, kim nie jestem i myślę, że społeczeństwo to zauważyło. Ja po prostu jestem autentyczny. Jestem też spokojny, i taka była moja kampania. Przyznać jednak muszę, że w tym roku, w wydaniu wszystkich kandydatów, była ona także bardzo profesjonalna. Do tej pory nie mieliśmy bowiem do czynienia z tak dużym perfekcjonizmem wyborczym. Wystarczyło spojrzeć na materiały, które w kampanii się pojawiały, żeby zorientować się, że każdy z kandydatów bardzo poważnie i z szacunkiem podchodzi do wyborców. Ulotki, spoty reklamowe, banery – wszystko zgodne ze sztuką i dobrym smakiem. Nie było komitetu, który podszedłby do tego z lekceważeniem. Poza jednym niemiłym epizodem związanym z ulotkami szkalującymi dwóch kandydatów i ich komitety, kampania była merytoryczna i prowadzona fair. Nikt nikogo nie atakował. To była walka na argumenty i prezentację siebie, a nie dowartościowanie się czyimś kosztem.

Sesja inaugurująca kolejną kadencję w kolskim ratuszu odbędzie się 23 listopada. Jest zatem czas na przygotowanie do nowej roli. – Jako osoba prywatna muszę pozamykać sprawy zawodowe. Myślę tu też o pracy na uczelni. Muszę zakończyć też działalność gospodarczą, bo takiej w roli burmistrza prowadzić nie mogę, Koncentruję się zatem na kwestiach organizacyjnych tak, aby wejść do urzędu z wolną głową. Jedyne co, to będę kontynuował, to aplikacja radcowska. A muszę się przyznać, że na moim roku jest jeszcze trzech samorządowców, którzy zostali wybrani w I turze. Oni czekali, czy do nich dołączę. Myślę też o dobrej współpracy z Radą Miejską w Kole. To bardzo ważne, by zawiązać nić porozumienia.

W centrum uwagi nowego włodarza są jednak nie tylko radni. Myśli on też o gronie współpracowników. – Będzie jeden wiceburmistrz. I będzie nią osoba apolityczna, fachowiec – zdradził Krzysztof Witkowski, ale nic więcej dodać nie chciał. – Mój kandydat na zastępcę chce pozamykać swoje sprawy do końca roku, więc objawi się w styczniu. Człowiek z Koła, znany w środowisku. Będzie też sekretarz, bo to wymóg ustawowy.

Obie osoby będą na pewno pomocne, bowiem początek nowej kadencji może okazać się trudniejszy od wcześniejszych. – Jako obserwator zewnętrzny mam świadomość, że na samym początku będzie więcej spraw do przeanalizowania, wyjaśnienia i sporządzenia raportu otwarcia. Nie mam jednak obaw, choć uważam, że to, co działo się w poprzedniej kadencji, po części było złe. Ale mieszkańcy zagłosowali na mnie, by to zło pokazać i napiętnować, a ja jako burmistrz nie zamierzam ukrywać niczego, co zostanie odkryte, tym bardziej, jeżeli to było złe dla miasta i mieszkańców.

A jaki będzie magistrat pod rządami Krzysztofa Witkowskiego? – Znam samorząd. Wiem jak działa ten organizm i jeśli słyszę, że urząd będzie działał jak przedsiębiorstwo, to wiem, że ten ktoś nie ma o nim pojęcia. Wszystko bowiem opiera się na procedurach i nic nie można przyspieszyć, a gdy coś przyspieszymy, złamiemy prawo, a gdy złamiemy prawo, decyzja może być szybko uchylona i stracimy dwa razy. Samorząd trzeba rozumieć. Potrzeba uzgodnień, opinii, spokoju. Wyborcy wybrali mnie również po to, by uzdrowić sytuację. Nie mówię, że to na pewno będzie się działo, ale być może trzeba będzie dokonać zmian w urzędzie. Jeżeli jednak się one zdarzą, będą prowadzić do zmniejszenia wydatków na administrację. Jeżeli zatem będę to robił, to tylko z myślą o oszczędnościach. Znamy sytuację z poprzedniej kadencji, gdy brakowało pieniędzy na wynagrodzenia, więc być może trzeba będzie przeprowadzić jakieś korekty, bo zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć np. na inwestycje.

Przed nowym burmistrzem zatem spore wyzwanie. Musi sprostać oczekiwaniom wyborców, nie zawieść ich nadziei i wykorzystać mandat zaufania, którym go obdarzyli. To wielka odpowiedzialność, a przy tym swoisty egzamin. Aby go zdać potrzeba odporności i wsparcia, również najbliższych, którzy… nie mieli pewności, że Krzysztof Witkowski zasiądzie w fotelu włodarza. – Nie do końca wierzyli, że mi się uda. Moja mama nie interesuje się polityką i dopiero teraz dotarło do niej, że będę burmistrzem. Wspiera mnie również dalsza rodzina i wszyscy się cieszymy z tego sukcesu. Bardzo dumna ze mnie jest moja 16-letnia córka. Będę się starał, by tak zawsze było – kończy Krzysztof Witkowski, który za 5 lat widzi Koło… nieźle rozkręcone!